Start Artykuły Co mamy czynić?
Co mamy czynić? PDF Drukuj Email
Wpisany przez Ks. Kazimierz Milczarski   
niedziela, 10 stycznia 2016 04:05

Każdy z nas widział w swoim otoczeniu ludzi, którzy postanowili odmienić swoje życie, wyprostować swoje ścieżki – i z Bożą pomocą udało im się tego dokonać. Chrześcijanin powinien przez całe życie pracować nad sobą, ulepszać się. Chrzest, który głosił Jan i którego Jezus żąda od każdego, kto chce się zbawić, a który i my przyjęliśmy, oznacza zawsze wysiłek. Oznacza zmianę życia na lepsze, nawrócenie, zawsze wreszcie oznaczał pokutę. W większości otrzymaliśmy chrzest, gdy nawet o nim nie wiedzieliśmy. Inni nas przynieśli do kościoła, inni zaświadczyli o naszym nawróceniu. I odpowiedzialność wtedy rzeczywiście spoczywała na nich. Stopniowo jednak, w miarę naszego dojrzewania, przechodziła na nas… Dotychczas może uspokajaliśmy siebie tak jak Żydzi, że wystarczy być potomkiem Abrahama, że wystarczy mieć metrykę chrztu i robić to, co i inni robią: raz w roku spełnić obowiązek przez przystąpienie do spowiedzi i Komunii św., raz w tygodniu odstać godzinę na Mszy św. Jeżeli to spełniamy, Bóg nie może nas zatracić; kogo by miał wówczas w niebie, przecież takich jak my jest tysiące. Ewangelia mówi inaczej. Jeśli pokutować nie będziecie – poprawiać się – wszyscy zginiecie. Zwróćmy uwagę, jak twardo i bezkompromisowo brzmi to słowo: „wszyscy”. Może myślimy, że nie musimy niczego ulepszać w swoim dotychczasowym życiu…? Taka pewność jest jednak zawsze fałszywa i bardzo niebezpieczna. Przecież my wszyscy jesteśmy grzeszni i dlatego mamy co naprawiać. Jeśli będziemy uważnie czytać Ewangelię, dojdziemy do stwierdzenia, jak daleko nam do dobroci, a zatem i do nagrody, jak zaś niebezpiecznie blisko – do wiecznego zatracenia. Tak samo myślały i tłumy nad Jordanem, dopóki nie posłuchały głosu Jana Chrzciciela i głosu z nieba obwieszczającego, kim jest Jezus. Po jego słowach pełni lęku pytają: "Cóż więc mamy czynić?" (Łk 3,10). I Żydzi, którzy mieli udział w zabójstwie Syna Bożego, myśleli, że pozbyli się kogoś, kto zawadzał Bogu i ludziom… Ale kiedy ogień Zielonych Świąt otworzył im oczy, ze zgrozą pytali: „Mężowie, bracia, co mamy robić?” Jeśli myślimy, że wystarczy do zbawienia żyć tak, jak dotychczas żyliśmy i żyjemy, to Ewangelia tę pewność burzy nam każdym swoim zdaniem, każdym fragmentem, ponieważ od początku aż do końca nie przestaje nas wzywać do radykalnego nawrócenia, do prawdziwej pokuty. Kiedy to zrozumiemy, wówczas i my poważnie zapytamy: „Co robić?”. Jeśli to pytanie będzie szczere, to będzie już początkiem naszej pokuty… Co teraz robić? Odpowiedź w szczegółach będzie dla każdego inna, ale ogólnie dla wszystkich jednakowa. Ta, którą Jan Chrzciciel dał tłumom nad Jordanem: „Nie zamykajcie waszych serc i oczu na fizyczną czy duchową biedę bliźniego; nie bądźcie sobkami, ochotnie podzielcie się strawą, ubraniem, miejscem, siłą i zdolnościami. Nie bądźcie brutalni, nieczuli, kierujcie się miłością wobec wszystkich. Nie wykorzystujcie nikogo z racji waszego stanowiska w rodzinie, społeczeństwie, w miejscu pracy”. Odmienić swoje życie, nawrócić się… tego nie można dokonać w jednej chwili. Musimy wszyscy codziennie się nawracać – przypominał św. Jan Paweł II w liście do kapłanów. "Wiemy, że jest to podstawowe wymaganie Ewangelii skierowane do wszystkich ludzi. (…) Nawracać się – tłumaczył dalej Papież – to znaczy modlić się i nie ustawać (por. Łk 18,1). Modlitwa – to poniekąd pierwszy i ostatni warunek nawrócenia, postępu, świętości". Dopóki wędrujemy przez ziemię, musimy stale podejmować wysiłek w pracy nad sobą, co można słusznie nazwać prostowaniem dróg naszego życia. Szczególną okazję dla przypomnienia tego obowiązku stanowi każda Msza św., która gromadzi nas przy tym samym ołtarzu. Tu, wobec majestatu Boga, najlepiej sobie uświadamiamy, czego nam jeszcze brakuje; tu również pouczeni słowami Pisma Świętego dostrzegamy, co powinniśmy czynić. A więc słuchajmy i czyńmy!