Start Artykuły Ciężar powołania IV Niedziela Adwentu
Ciężar powołania IV Niedziela Adwentu PDF Drukuj Email
Wpisany przez źródło KAI   
sobota, 20 grudnia 2014 19:03

Dochodzimy do kulminacyjnego momentu Adwentu. Już za trzy dni wigilia świąt Bożego Narodzenia. Liturgia dzisiejszej niedzieli każe nam się jeszcze raz zatrzymać nad wydarzeniem, które miało miejsce dziewięć miesięcy wcześniej, a które zadecydowało o dziejach świata. Tak o nim mówi św. Jan Paweł II: Mamy przed oczyma postać Maryi, tak jak Ją opisuje Ewangelista Łukasz w klasycznej scenie Zwiastowania. Była to chwila powołania Maryi. I od tej chwili zależna była możliwość Bożego Narodzenia. Bez „Tak” Maryi, Jezus nie byłby się narodził. W momencie Zwiastowania kończy się adwent dziejów i czas przygotowania na przyjście Zbawiciela. Wszystko zależy od odpowiedzi Maryi: czy się zgodzi i wypełni odwieczną Bożą wolę zapowiedzianą zaraz po grzechu pierworodnym: Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3,15). Zauważmy, że Maryja nie odpowiada natychmiast, bez zastanowienia. Prowadzi dialog z Gabrielem, poszukuje prawdy. Bóg nie chce, abyśmy byli automatami do pełnienia Jego woli, lecz byśmy z miłością czynili to, czego od nas oczekuje. Dla Maryi Bóg jest najważniejszy – wie, że On jest Wszechmogący w swej dobroci i miłości. Ewa w rozmowie z aniołem, tyle że upadłym, chciała być „wszechmocna” poza Bogiem. Maryja słysząc od Gabriela imię Boga – „Pan rzeczy niemożliwych” – wie, że rozmawia z prawdziwym Zwiastunem woli Bożej. Z całą prostotą i pokorą otwiera swe serce na Moc z wysoka: Oto Ja, służebnica Pańska. Tak komentuje tę scenę ks. Jan Twardowski: Święty Bernard mówił, że każde powołanie jest aniołem Zwiastowania w naszym życiu – powołanie do małżeństwa, kapłaństwa, życia zakonnego, do samotności. Powołanie to anioł, który obwieszcza nam coś wielkiego. Przynosi szczęście i radość, które mogą potem zniknąć; człowiek na swej drodze zostaje sam ze swoim powołaniem i musi je udźwignąć. (…) Początek powołania następuje w świetle, ale ciężar powołania trzeba dźwigać po ciemku. To bardzo ważne stwierdzenie, które pomaga nam mądrze wchodzić w łaskę świąt Bożego Narodzenia. Liturgia świąteczna jest pełna światła, radości i nadziei. Ale ważne jest, by – tak jak Maryja – dźwigać ciężar powołania także po ciemku. Wiemy, że ciężar powołania pojawił się w życiu Maryi nie na Kalwarii u stóp Krzyża, ale dużo wcześniej, zaraz po Zwiastowaniu. W tamtych czasach cudzołóstwo karane było karą śmierci przez ukamienowanie. Maryja, zgadzając się na Boże macierzyństwo, miała świadomość czym to grozi. Podjęła ryzyko przyjęcia Daru Życia z możliwą konsekwencją utraty własnego życia. Pan Jezus powiedział: Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa (Łk 9,24). Można powiedzieć, że Maryja straciła w momencie Zwiastowania swoje życie, to znaczy podjęła ryzyko śmierci z powodu Chrystusa. Od pierwszej niedzieli Adwentu przeżywamy nowy rok liturgiczny pod hasłem „Otoczmy troską życie”. Matka Najświętsza jest zatroskana o to nowe życie, które się w Niej poczęło w mocy Ducha Świętego. Jest wzorem dla każdej osoby, która otwiera się na dar życia. W chwili Zwiastowania, w ubogim domu w Nazarecie spotyka się w sposób doskonały nieskończona Wszechmoc Boga z niezwykłą pokorą służebnicy Pańskiej. Bóg staje się człowiekiem i zanim przyjdzie na świat w betlejemskiej stajni, zostaje złożony w tabernakulum dziewiczego ciała Najświętszej Maryi Panny. Pan Jezus powie do swych uczniów: A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mt 20,28). Jego Matka pierwsza przeszła tę drogę. Błogosławiona między niewiastami, Niepokalana, wyniesiona do niezwykłej godności Matki Boga, chce być pokorną służebnicą Pańską i daje swoje życie do dyspozycji Wszechmogącemu, aby dokonało się dzieło zbawienia  człowieka.